Pięknie pachnie, ślicznie sie prezentuje. Stephanotis, trudny w uprawie, kapryśny, ale jak będę do niego mówić i dbać o niego, może zechce mnie pokochać (tak jak ja jego, od pierwszego wejrzenia) i być może zechce pięknie rosnąć :)
Stał na tescowskiej półce, zamknięty w śmierdzącym już celofanie, smutny i niekochany. Zrzucił większość kwiatków i opuścil listki, nie mogliśmy pozwolić z J na jego śmierć ;)
Na parapecie stoi już zadbany i wyraźnie ożył :)
widzę, ze Twoj blog z szafiarskiego zmienia sie we wnetrzarski :D ale, piekny ten kwiat i fajnie wyglada na twoim parapecie w towarzystwie aniolka :)
OdpowiedzUsuńAnka.
Śliczne wnętrze :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci umiejętności pielęgnowania kwiatów...ja niestety mam dar tylko do kaktusów..które kocham całym sercem, ale czasem chciałabym poczuć zapach kwitnącego kwiata :/
OdpowiedzUsuńKlucz kosztował chyba około 40zł, ale pewna na 100% nie jestem, ponieważ kupowałam kilka innych rzeczy..Wesołych Świąt! :)
pięknie :) czekam na inne kaćiki mieszkania :P
OdpowiedzUsuńDziękuję Dziewczyny ! :) napewno dam jakieś zdjęcia innych części pokoju :)
OdpowiedzUsuńpozytywnie:)
OdpowiedzUsuńTak jak autorka poprzedniego komentarza z przykrością muszę stwierdzić, że również z moim niedbalstwem tylko kaktusy mi pozostają. Szczerze chciałabym mieć jakiegoś kwiatka, który wytrzymałby ze mną dłużej niż 2 miesiące ;p
OdpowiedzUsuń